piątek, 29 czerwca 2012

Jestem podobna do mamy

Ostatnio przypomniałam sobie, że przed każdą podróżą miałam motyle w brzuchu. Teraz już tak nie mam. Sądziłam, że całkowicie mi przeszło. Jak przypomnę sobie to charakterystyczne łaskotanie, wywoływane przez wszystkie klasówki,  wyjazdy, kolonie, rozmowy o pracę, czasami za nim tęsknie. To ciekawe, że tak skrajnie różne wydarzenia (jedne przecież miłe, inne trochę mniej) potrafiły wywołać tę samą reakcję.
Tak się zastanawiam, czy lubiłam to uczucie, czy nie. Skoro za nim tęsknię, to chyba tak. W filmie „L’auberage espagnole” Xavier, idąc do nowej pracy, mówi, że sądził, że ból brzucha przechodzi wraz z ukończeniem szkoły. Tylko tak sobie ideologicznie i trochę prymitywistycznie myślę, że człowiek nigdy nie kończy szkoły. Biorąc pod uwagę przykład z motylami w brzuchu, to prawda.
Wspólny mianownik tych wszystkich sytuacji, w których motyle wlatywały do brzucha, to niepewność i oczekiwanie. Nigdy nie wiedziałam, co zdarzy się podczas nadchodzącej podróży, nie wiedziałam, jakie pytania pojawią się na klasówce, ani o czym będę rozmawiać z potencjalnym pracodawcą. Teraz też nie wiem, co mnie czeka. Chciałam połączyć czytanie, pisanie i oglądanie. Lubię robić te trzy rzeczy. Czytam książki, ale też gazety, magazyny, hasła reklamowe i oferty handlowe. Piszę… różne rzeczy. Raporty w pracy, smsy do znajomych, pocztówki z podróży i kartki urodzinowe. Oglądam filmy, reklamy (ale bez dźwięku!), monitor komputera, ludzi na ulicy. Nie wiem, jak długo potrwa to, co zaczynam teraz. Ale jestem wytrwała i cierpliwa. Po mamusi ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz