piątek, 30 sierpnia 2013

Fabrykantka aniołków




Tak się jakoś złożyło, że całe życie jeździłam na wakacje w stronę ciepłego południa. Włochy, Włochy, Włochy. I tak przez parę lat. Bo tam ciepło, bo można spać w namiocie, opalić się, pluskać w morzu i budować zamki z piasku. Jak już dorosłam zamarzyła mi się Skandynawia. Na marzeniach się skończyło. Na razie lecę do Madrytu.

Ostatnio przeczytałam...

... "Fabrykantkę aniołków" Camilli Lackberg. Nie wiem, czy połykanie książek jest dobrym, czy raczej złym zjawiskiem. To taki efekt narkotyczny: z każdą literą, słowem, zdaniem chcę więcej i więcej. Aż w końcu, jak się książka kończy, ogarnia mnie głód. Teraz jestem bardzo głodna. Na szczęście Camilla Lackberg lubi pisać. "Fabrykantka aniołków" była pierwszą jej książką,którą przeczytałam. Nie znaczy to, że wcześniej pisarka nie wzbudzała mojego zainteresowania. Wydaje się być sympatyczną osobą. Kolejny plus do ogólnej oceny.
Tytułowa fabrykantka to praprababka głównej bohaterki. Ale nie Ericki, a bohaterki tej właśnie części sagi - Ebby Elvander. Dziewczynka, dzisiaj już kobieta, została 30 lat temu znaleziona w domu swoich rodziców. Jej matka, ojciec, dwaj bracia i siotra zniknęli bez śladu. Intrygujące. Na pewno nie żyją - to pewne. Przecież nie porzuca się takiego malucha na pastwę losu. Ciał jednak nigdy nie odnaleziono.
W książce przeplata się kilka, jeśli nie kilkanaście wątków. Na początku gubiłam się w ilości postaci, tego kto jest kim, z kim jest, co do kogo mówi i co przeżył. Po części to pewnie kwestia tego, że dołączyłam do fanów Lackberg w połowie jej pracy. Teraz mam zamiar cofnąć się do początków. Dlaczego? Bo polubiłam styl pisarki i coś, co bardzo u pisarzy cenię - umiejętność tworzenia atmosfery. Za każdym razem, kiedy sięgałam po książkę, przenosiłam się do Fjallbacki. Piękna jest. Ciepła i swojska. I, paradoksalnie, kojarzy mi się z czymś znanym i bezpiecznym. Polecam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz