wtorek, 7 sierpnia 2012

Jeden dzień

 Czasami mam tak, że wchodzę do księgarni, biorę pierwszą lepszą książkę i wychodzę. Płacę oczywiście. Taka metoda kupowania książek zawsze się sprawdza. Nie wiem, jak to robię, ale nigdy nie miałam wpadki. Książki kupowane właśnie w ten sposób zawsze spełniały moje oczekiwania. Nazywam tę metodę "Przed niemieckim". Dlaczego? Bo obok Instytutu Goethego, w którym się uczę, jest księgarnia. Dzisiaj dowiedziałam się, że cała ulica Chmielna ma się zamienić w bibliofilski zaułek Warszawy. Poważnie boję się o swoje oszczędności.

Ostatnio przeczytałam... 

... "Jeden dzień" Davida Nichollsa. Książka opowiada historię długoletniej, aczkolwiek okazjonalnej, przyjaźni Emmy i Dextera. Emma, grzeczna i zahukana, spełniająca marzenia powoli i z rozmysłem, idąca przez życie bardzo ostrożnie, jakby stąpała po bardzo kruchym lodzie. Z kolei Dexter, nie tyle nie jest już tak grzeczny, co jest po prostu niegrzecznym chłopcem. Dla niego liczą się tylko jego wygody, sława, używki, przyjemności. On bardzo szybko wzniósł się w górę i, jak to zawsze bywa, spadł na potłuczone butelki. Bolało. Ona też znalazła się na szczycie, ale nie spadła. Spogląda na świat z bardzo wysoka, ale nie wychodzi za barierkę. Dwa przeciwieństwa. Wiadomo jak się kończą takie historie – długo i szczęśliwie. Emma i Dexter spotykają się średnio raz w roku, piszą do siebie, wysyłają pocztówki, dzwonią. Jednak David Nicholls poprowadził całą historię tak, że w pewnym momencie po prostu się na niego obraziłam i odłożyłam książkę na kilka dni. Omijałam ją szerokim łukiem, odwracałam wzrok. Tylko głębokie poczucie czytelniczego obowiązku sprawiło, że przeczytałam ją do końca.

Lubię książki, które przywołują we mnie nastoletnie, ale na szczęście powracające czasem w życiu dorosłym, miłe uczucie oczekiwania, obietnicy, miłości, która dopiero się rozwija, kiełkuje, dociera. Bohaterowie książki doznawali tego uczucia przez kilkanaście lat. Na poważnie związali się ze sobą kiedy byli już dorośli, mieli za sobą nieudane małżeństwa, straty pracy, narodziny dzieci. Ich historia jest wyjątkowa, bo nie kończy się na „żyli długo i szczęśliwie”. Nikt tak nie żyje. I choć kiedy już wreszcie udało im się związać, ich rzeczywistość zostaje zburzona.

Mam takie książki, do których chętnie wracam. Do „Jednego dnia” też chętnie bym wróciła, ale się boję. Bo to nie jest love story, które ogrzewa w zimowe wieczory czy gwarantuje miłe spędzenie czasu podczas długich, nudnych godzin na plaży. To historia miłości, która będąc na początku studenckim uczuciem, przeradza się w uczucie pełne złości i braku sympatii, żeby w końcu stać się uczuciem dojrzałym, świadomym i przede wszystkim prawdziwym, bo opartym na wierze w drugiego człowieka i wytrwałości.

Koleżanka powiedziała ostatnio, że tylko małżeństwa poprzedzone długoletnią przyjaźnią mają szansę przetrwać. Nie wiem, czy tylko takie, ale na pewno jest w tym jakaś prawda.

Tytuł: Jeden dzień
Autor: David Nicholls
Data wydania: 2011
Stron: 443

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz